Stanowisko w sprawie artykułu w Głosie Wielkopolskim z dnia 6 listopada 2018 roku.

W dniu 6 listopada 2018 roku na stronie gloswielkopolski.pl prowadzonej przez Polska Press Sp. z o.o. opublikowany został artykuł pt. „Poznań: W szpitalu zmarła 14-miesięczna dziewczynka. Dziecko nie było szczepione”. (https://gloswielkopolski.pl/poznan-w-szpitalu-zmarla-14miesieczna-dziewczynka-dziecko-nie-bylo-szczepione/ar/13643671). W publikacji przedstawione zostały informacje na temat Jerzego Zięby w tym informacje, które są zmanipulowane i nieprawdziwe, a także takie, które naruszają dobra osobiste publicysty. 

W treści artykułu w akapicie (…) „Sprawę śmierci 14-miesięcznej dziewczynki komentował na swoim facebooku znachor Jerzy Zięba.” (…) przedstawione zostały nieprawdziwe informacje na temat działalności publicysty. Jerzy Zięba nie jest znachorem. Słowo znachor jest określeniem obraźliwym, które w pierwotnym znaczeniu oraz znaczeniu użytym w artykule obraża Jerzego Ziębę. Według słownika PWN znachor to „osoba bez wykształcenia medycznego, zajmująca się leczeniem ludzi” lekceważące określenie „o złym lekarzu”. Żadne z tych znaczeń nie może zostać przypisane Jerzemu Ziębie. Publicysta nie jest lekarzem i za takiego się nie podaje. Jerzy Zięba nie leczy i nie udziela porad medycznych. Jerzy Zięba prowadzi działalność publicystyczną i informacyjną, w ramach której prezentuje zebraną przez siebie wiedzę i zebrane doświadczenia osób, które stosują medycynę komplementarną. Formułowanie tego typu oskarżeń musi znajdować wiarygodne potwierdzenie, a bez wyroków lub chociażby stosownych dowodów jest niczym innym jak ferowaniem wyroków, czyli pomówieniem i oskarżeniem o takie działanie jakiego Jerzy Zięba nie podejmował, nie podejmuje i podejmować nie będzie.

Co istotne, a zostało całkowicie pominięte przez autora artykułu, matka dziewczynki kontaktowała się z Jerzym Ziębą by uzyskać pomoc. Matka przekazała publicyście informacje o tym, że lekarze zdecydowali się odłączyć dziewczynkę od urządzeń utrzymujących ją przy życiu. Matka przekazała, że w czwartek zwróciła się do lekarzy „Ubłagałam ich, żeby mi dziecka nie odłączali, w tym czasie ja będę szukać jeszcze jakiejś innej pomocy. Dali mi czas do poniedziałku”. W rozmowie z Jerzym Ziębą matka poprosiła by publicysta pomógł jej zorganizować witaminę, którą ona chciała wziąć do szpitala by podać dziecku. Rozmowie Jerzego Zięby z matką przysłuchiwał się i brał w niej udział lekarz, który wskazał, że jest to jedyny możliwy ratunek. Po rozmowie witamina C została przekazana do szpitala, w którym przebywała dziewczynka. Matka dziecka powiedziała, że lekarze poinformowali ją, że podjęli próbę „ratowania” dziecka poprzez podanie witaminy C w ilości 50 mg. Jest to ilość bardzo mała. Co ważne lekarze zostali poinformowani, że taka ilość nie spowoduje nawet najmniejszej pozytywnej reakcji u dziecka. Poza witaminą C lekarzom przekazane zostały także: Deklaracja Helsińska oraz kontakt do polskiego profesora medycyny, jedynego eksperta w tej dziedzinie w Polsce. Kontakt z lekarzami, w tym przekazanie witaminy i informacji miało miejsce w sobotę. Ostatecznie z relacji matki wynika, że lekarze nie podali właściwej ilości witaminy C w przypadku tego umierającego dziecka i nie skontaktowali się z profesorem. W niedzielę matka dziecka poinformowała Jerzego Ziębę, że lekarze odmówili podania witaminy C zgodnie z procedurą opracowaną przez profesora. W poniedziałek matka poinformowała, że dziecko zostało odłączone od aparatury podtrzymującej je przy życiu. Dziecko było w stanie agonalnym, umierało, wszystko co było w mocy medycyny akademickiej zostało zrobione, ale nie dało to żadnych efektów. Lekarze zostali poinformowani co można w tym przypadku zrobić zgodnie z obowiązującą procedurą opisaną w Deklaracji Helsińskiej. Co istotne w tej sprawie ewentualne ryzyko z zastosowania procedury profesora było w tym przypadku żadne. 

Lekarze nie podjęli próby uratowania dziecka z zastosowania procedury profesora (z zastosowaniem wskazanej w procedurze ilości witaminy C). Lekarze zdecydowali się odłączyć dziecko od aparatury. Wiadomość o tym była dla publicysty informacją szokującą, która wywołała szereg szczerych emocji i stan wzburzenia. Pod jego wpływem publicysta zdecydował się na stanowczy wpis.

Autor artykułu wyjątkowo pobieżnie zapoznał się ze zgromadzonymi informacjami na temat Jerzego Zięby i przypadku dziewczynki. W wielu akapitach przedstawione zostały treści, które mogą wskazywać na całkowitą nieznajomość tematu lub niewystarczające przygotowanie autora. Treści przedstawione w artykule są obraźliwe i w części nieprawdziwe. Publikacja została przygotowana bez udziału Jerzego Zięby. W związku z możliwym naruszeniem dóbr osobistych Jerzego Zięby pełnomocnicy publicysty zastrzegają sobie prawo do podjęcia właściwych kroków prawnych.