Lekarz czy konował?

Wielokrotnie pacjenci nazywają lekarzy konowałami. Zawsze i wszędzie w takich przypadkach bronię lekarzy i przy każdej okazji, w czasie każdego mojego wykładu tłumaczę, że nie wolno nazywać lekarza konowałem tylko dlatego, że nie wie, jak wyleczyć trapiącą nas chorobę przewlekłą.

Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że lekarz to nie jest ktoś, kto z siekierą w ręku czyha na nasze zdrowie i celowo chce nam je zniszczyć. Każdy z lekarzy przeszedł przez naprawdę bardzo ciężkie studia nie po to, żeby nas w sposób celowy krzywdzić. Nie wolno winić lekarza za to, że nie nauczono go jak naszą chorobę przewlekłą wyleczyć. W tym przypadku zawsze broniłem i będę bronił wszystkich lekarzy do ostatnich moich dni na tej Ziemi.

Jednego dnia odbieram telefon. Miły kobiecy głos zawiadamia mnie: „Jestem lekarzem, mam 25 lat doświadczenia i jestem wściekła!”. Pierwsza moja reakcja to oczywiście: czy, gdzie i co zawaliłem. Natomiast pani doktor kontynuowała: „Wprowadziłam u moich pacjentów wszystko to, co przeczytałam w pana książce i co usłyszałam na wykładach i seminariach i… to działa!” pomyślałem szybko: „będę żył”, a głośno już pytam: „to co za problem?” Pani doktor odpowiada: „Jestem wściekła, bo nikt mi o tym nie powiedział, kiedy studiowałam medycynę, a teraz dochodzę do wniosku, że zamiast naprawdę leczyć, ja przez tyle lat udawałam, że leczyłam!”.

Tego typu frustracje przechodzi wielu lekarzy, trzeba o tym pamiętać, że bardzo często to nie oni są temu winni, że nie mają odpowiedniej wiedzy. Zarzuty należy skierować do władz uczelni medycznych, które doprowadziły do tego, że inteligentny, mądry, bardzo wykształcony lekarz, po wielu latach studiów, po stażach i często już w swojej długoletniej praktyce ciągle nie potrafi wyleczyć choroby przewlekłej. Powtarzam: to nie jest konował.

Czy jednak są lekarze, którzy są konowałami? Jak najbardziej tak. Mam swoją własną definicję lekarza konowała. Konował to taki lekarz, który wiedząc o tym, że pacjenta można znacznie lepiej leczyć, nie jest zainteresowany nabyciem takiej wiedzy.

W jednym z programów telewizyjnych tzw. telewizji śniadaniowej wystąpił młody lekarz pediatra, który u swoich małych pacjentów stosował homeopatię. Pan doktor opowiadał o bardzo dużej skuteczności metody, jaką stosował. Prowadzący ten program, do rozmowy zaprosili również profesora medycyny. Po zakończeniu wypowiedzi pediatry, pan profesor, usiłując ośmieszyć swojego młodszego kolegę lekarza, zadał pytanie: „A co w tych środkach homeopatycznych jest?”. Lekarz pediatra usiłował za wszelką cenę uniknąć odpowiedzi, że w preparatach homeopatycznych nie ma tak, prawdę mówiąc niczego, co można uznać za środek czynny. Młody pediatra w swojej wypowiedzi wskazywał na niezwykle wysoką skuteczność leczenia dzieci metodą, jaką on stosował. Pan profesor, jak i prowadzący zupełnie nie byli tym zainteresowani.

Nie obchodziło ich to, że to przecież lekarz, praktyk, mówi o skuteczność leczenia dzieci, że mówi o doskonałych skutkach terapeutycznych, bez najmniejszych nawet skutków ubocznych stosowanej terapii. A przecież, logika nakazywałaby, żeby profesor (też lekarz), słysząc od swojego kolegi lekarza, o prowadzonej przez niego skutecznej i bezpiecznej terapii natychmiast zapytał go: „Panie kolego, jak Pan to robi? Gdzie mógłbym się coś więcej na ten temat dowiedzieć?” Czy nie najważniejsze w tym przypadku jest zdrowie dziecka? Okazuje się, że nie. Ważniejsze dla pana profesora było to, żeby swojego kolegę lekarza ośmieszyć. Rozmowa trwała około 10 min. i w tym czasie, prowadzący program i pan profesor, wręcz przekrzykiwali się, pytając biednego pediatrę o to samo: „Ale co w tym środku homeopatycznym jest?”. Pan profesor nie wykazał najmniejszego zainteresowania skutecznością terapii dziecka. To właśnie jest konował i co z tego, że profesor? Tym gorzej, że profesor. Na szczęście nie wszyscy lekarze czy profesorowie medycyny tacy są.

Jest coraz więcej lekarzy w Polsce, którzy autentycznie są zainteresowani znacznie lepszym, bardziej efektywnym i bezpieczniejszym leczeniem pacjenta. Jest wielu, wielu lekarzy, którzy naprawdę chcieliby pacjenta leczyć znacznie lepiej, ale jest problem i to niemały – po prostu się boją. Kogo lub czego się boją? Lekarz boi się leczyć? Otrzymałem wiele telefonów od takich lekarzy, z wieloma rozmawiałem „twarzą w twarz”. Odpowiedź zawsze była taka sama. Przede wszystkim boją się swoich kolegów lekarzy z Izb Lekarskich. Fajni to „koledzy”. Przeciętny pacjent, nie orientuje się, o co tu chodzi. Przeciętny pacjent nie wie, że o jego zdrowiu czy nawet życiu, decydują urzędnicy i to właśnie trzeba zmienić.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie: Harmonia. Twoje Zdrowie, Twoja Odpowiedzialność w wydaniu listopad/grudzień 2016. 

Tu znajdziesz więcej informacji.

Jerzy Zieba