Trudny dialog ze środowiskiem medycznym

Dyskusja ze środowiskiem medycznym jest trudna i staje się coraz trudniejsza. Mamy bowiem czasy, w których bardziej liczy się tani rozgłos niż merytoryczna dyskusja. Mam wrażenie, że w ostatnich dniach zostałem wykorzystany do uzyskania rozgłosu, a środkiem były treści wypowiadane przez powszechnie uznawane i szanowane autorytety, które mogą być uznane za pomówienie. Tak nie powinno być. Oskarżeń nie należy usprawiedliwiać, akceptować i wspierać. Nic i nikt nie usprawiedliwia oskarżeń, które wstępują w miejsce merytorycznej dyskusji, nawet jeśli jej nadawcą jest zacny profesor czy szanowana redaktor. Nic nie usprawiedliwia jednoznacznego naruszania dóbr osobistych, nawet jeśli komuś może się wydawać, że działa w wyższym celu społecznym. 

Zięba w tytule czytelnictwo gwarantuje 

12 października 2020 roku we Wprost (Premium) opublikowany został artykuł pt. „Kardiolog o znachorze Jerzym Ziębie: „Przychodzą do mnie ofiary jego książki. Nie brali leków. Są już po drugim zawale”” (https://premium.wprost.pl/10375360/kardiolog-o-znachorze-jerzym-ziebie-przychodza-do-mnie-ofiary-jego-ksiazki-nie-brali-lekow-sa-juz-po-drugim-zawale.html). Jak mniemam tytuł miał pomóc w promocji artykułu i zapewnieniu czytelnictwa. Podobnie jak w przypadku innych tego typu publikacji nikt nie zwrócił się do mnie z pytaniami na etapie przygotowania tego wywiadu, a powinien, bowiem traktuje on we fragmencie o mnie. Pani redaktor Katarzyna Pinkosz nie poprosiła mnie o wypowiedź, za to przyjęła wypowiedź profesora – bezkrytycznie i bezrefleksyjnie. Jej część wykorzystała w tytule artykułu, który jak się tylko mogę domyślać miał pomóc w zapewnieniu czytelnictwa. Podobnie jak zdjęcie, użyte bez mojej zgody. Jak zauważycie tytuł artykułu jest dzisiaj inny i brzmi „Antymaseczkowcy jak antystatynowcy: Walczymy z cholesterolościemą”. Zmienił się także adres strony WWW. To za sprawą mojego uprzejmego e-maila, w którym wskazałem, że tytuł i wypowiedź pana profesora przytoczona w artykule obrażają mnie, naruszają moje dobra osobiste i poniżają mnie w oczach opinii publicznej.

Dialog, nie szczucie

Od lat zabiegam o dialog. Mam cały czas ogromną nadzieję, że uda się kiedyś spotkać dwa światy, tj. świat tradycyjnej medycyny akademickiej i świat medycyny komplementarnej. Po co? Dla dobra pacjentów. Da się to co do zasady osiągnąć w drodze dialogu opartego na potrzebie wysłuchania, zrozumienia i pełnej otwartości. O to właśnie zabiegam. Nie da się natomiast rozpocząć tak ważnej dla pacjentów dyskusji w sytuacji, gdy niektórzy przedstawiciele medycyny tradycyjnej rezygnują z tej możliwości prowadzenia merytorycznego dialogu i wybierają mowę nienawiści jako jego „formę”, lub co gorsza robią to wykorzystaniem jednostronnych i stronniczych wypowiedzi, które mają na celu dyskredytowanie mnie i szczucie na mnie. To droga donikąd o czym sam się przekonałem i czego dowodem jest wartościowe doświadczenie z lekarzem Dawidem Ciemięgą zakończone ugodą i przeprosinami. 

Zamiast merytorycznej dyskusji oskarżenia i pomówienia

Jak mogliście przeczytać w pierwszej wersji artykułu autorstwa Katarzyny Pinkosz zostałem po raz kolejny oskarżony o coś czego nie zrobiłem. W artykule w dwóch miejscach znalazły się obraźliwe i naruszające moje dobra osobiste treści. W tytule pani redaktor była uprzejma obrazić mnie nazywając mnie znachorem i oskarżyć o szkodzenie ludziom. W treści artykułu zaś znalazły się oskarżenia również dotyczące mnie, o treści: (…) „Tak, z reguły przy ich drugim zawale serca, udarze mózgu czy operacji rewaskularyzacyjnej. Często były to „ofiary lektury” książki Jerzego Z.” (…). Przeczytajcie ten artykuł koniecznie. Jak zauważycie tytuł i treść artykułu różnią się od siebie. Pierwsze co rzuca się w oczy to moje nazwisko. W tytule zostało zapisane w całości, w treści zaś w „prokuratorskim” skrócie - Z. W tytule pani redaktor przedstawiła mnie z imienia i nazwiska, w treści zaś znalazła się wypowiedź pana profesora, w której pan profesor mówi o mnie Jerzy Z. Ta różnica w odwadze przedstawiania mnie zależy od tego kto o mnie pisze i mówi. 

Tytuł to fragment zapewne przygotowany przez panią redaktor lub redakcję, która pozornie tylko zwolniona jest z odpowiedzialności za naruszanie dóbr osobistych. Sam pan profesor zaś wypowiadając się na mój temat przedstawił mnie jako Jerzego Z. Być może z obawy przed pretensjami i potencjalnymi zarzutami, a może nawet w obawie przed oskarżeniem o naruszenie dóbr osobistych?

Krytyka tak, oskarżenie i pomówienie nie!

Pewnie się powtórzę, ale ja naprawdę cały czas zachęcam do i zabiegam o dyskusję opartą na argumentach. Co więcej, zabiegam o uwagę mediów, by ta dyskusja dotarła do szerokiego grona odbiorców. Oznacza to, że ja bardzo chętnie tę dyskusję podejmę i przedstawię swoje argumenty oraz przyjmę konstruktywną krytykę na temat wiedzy i doświadczeń, które przedstawiam – do tego zrobię to publicznie. 

Oczekuję dyskusji, formy dialogu, wymiany poglądów, opinii i przekonań. Nie zgadzam się jednak na ataki personalne skierowane przeciwko mnie tylko dlatego, że wiedza i doświadczenia jakie przedstawiam są inne od tych, które prezentuje np. pan profesor lub które podziela pani redaktor. Takim atakiem w mojej ocenie są oskarżenia formułowane w mediach, niezależnie od tego czy są zdaniem wyrażonym przez dziennikarza czy osobę, z którą dziennikarz przeprowadził wywiad. Nie zgadzam się na pomawianie mnie i oskarżanie o coś czego nie zrobiłem. Nie zgadzam się na mowę nienawiści. Wypowiedź profesora (…) „Tak, z reguły przy ich drugim zawale serca, udarze mózgu czy operacji rewaskularyzacyjnej. Często były to „ofiary lektury” książki Jerzego Z.” (…) to nic innego właśnie jak oskarżenie, które dotyczy bezpośrednio mnie. Ta zawoalowana wypowiedź nie bez powodu została wypowiedziana przez profesora w taki sposób, a ja zostałem przedstawiony z imienia i niepełnego nazwiska. To w mojej ocenie bardzo świadoma wypowiedź, która ma uchronić profesora przed ewentualnymi konsekwencjami jakie niesie za sobą zniesławienie. Przecież czytelnik wie, że nie ma czegoś takiego jak ofiara książki, no chyba, że ta książka spadła z 10 piętra wprost na głowę człowieka.

Prośby, nie żądania i zmieniony tytuł artykułu

12 października, po przeczytaniu artykułu we Wprost poprosiłem panią redaktor by usunęła z artykułu treści naruszające moje dobra osobiste. Zwróciłem się do niej z uprzejmą prośbą w bezpośrednim e-mailu, którego kopię znajdziecie poniżej.

Szanowna Pani, 

dziękuję za przedstawienie opinii publicznej informacji na temat prowadzonej przeze mnie działalności informacyjnej i publicystycznej. Dziękuję też za przedstawienie jej części w artykule pt. „Kardiolog o znachorze Jerzym Ziębie: „Przychodzą do mnie ofiary jego książki. Nie brali leków. Są już po drugim zawale””, który dostępny jest pod adresem: https://premium.wprost.pl/10375360/kardiolog-o-znachorze-jerzym-ziebie-przychodza-do-mnie-ofiary-jego-ksiazki-nie-brali-lekow-sa-juz-po-drugim-zawale.html.

Doceniam Pani wysiłki na rzecz rzetelnego informowania o mojej działalności i doceniam, że stara się Pani sprostać wymaganiom rzetelnego dziennikarstwa. Tym bardziej mam nadzieję, że możliwe będzie uwzględnienie mojej prośby o wycofanie z publikacji, z treści artykułu i niepowielanie w przyszłości w kolejnych artykułach nieprawdziwych informacji na mój temat i temat mojej działalności oraz treści, które naruszają moje dobra osobiste, także oskarżeń i pomówień.

W artykule znajdują się treści o charakterze bezprawnym i takie, które naruszają moje dobra osobiste, w szczególności:

• (…) „Kardiolog o znachorze Jerzym Ziębie: „Przychodzą do mnie ofiary jego książki. Nie brali leków. Są już po drugim zawale”” (…) – nie jestem znachorem. Znaczenie słowa znachor zostało precyzyjnie określone i nie opisuje mnie właściwie. Proszę sięgnąć do słownika języka polskiego. Ta treść jest obraźliwa, to oskarżenie, które narusza moje dobra osobiste.

• (…) „Tak, z reguły przy ich drugim zawale serca, udarze mózgu czy operacji rewaskularyzacyjnej. Często były to „ofiary lektury” książki Jerzego Z. „Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie”. Spiskowa teoria dziejów ma w tym względzie wiele ofiar.” (…)

Z uwagi na powyższe proszę o wycofanie z artykułu wskazanych treści, w tym także moich danych z adresu URL.

W wypadku pytań pozostaję do dyspozycji.

Z wyrazami szacunku,
Jerzy Zięba
niezależny dziennikarz, publicysta, autor książek
https://jerzyzieba.com

13 października zdecydowałem, że wyślę e-maila także do pana profesora, w którym przedstawię uprzejmą prośbę o to, by wycofał się ze swojej wypowiedzi, która narusza moje dobra osobiste i mnie zniesławia oraz by zwyczajnie przeprosił za tę wypowiedź. Treść maila przedstawiam Wam poniżej.

Szanowny Panie Profesorze, 

przeczytałem najnowszy artykuł przygotowany przez redaktor Katarzynę Pinkosz, który ukazał się wczoraj we Wprost (https://premium.wprost.pl/10375360/kardiolog-o-znachorze-jerzym-ziebie-przychodza-do-mnie-ofiary-jego-ksiazki-nie-brali-lekow-sa-juz-po-drugim-zawale.html). W artykule był Pan uprzejmy wspomnieć o mnie. Pańska wypowiedź (...) "Tak, z reguły przy ich drugim zawale serca, udarze mózgu czy operacji rewaskularyzacyjnej. Często były to „ofiary lektury” książki Jerzego Z. „Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie”. Spiskowa teoria dziejów ma w tym względzie wiele ofiar." (...) narusza moje dobra osobiste i poniża mnie w oczach opinii publicznej. W związku z tym zwracam się do Pana z uprzejmą prośbą by wycofał się Pan z tej wypowiedzi, usunął ją z treści publikacji i przeprosił mnie za te słowa. 

Z wyrazami szacunku, 

Jerzy Zięba
niezależny dziennikarz, publicysta, autor książek
https://jerzyzieba.com 

Mój e-mail do pani redaktor i e-mail do pana profesora po pierwsze spowodowały zmianę tytułu, adresu strony WWW artykułu oraz usunięcie mojego zdjęcia. Po drugie stały się inspiracją do popełnienia kolejnego artykułu we Wprost pt. „Jerzy Zięba kontra prof. Krzysztof J. Filipiak. „Pana wypowiedzi narażają miliony polskich chorych na ryzyko zgonu” (https://premium.wprost.pl/10376397/jerzy-zieba-kontra-prof-krzysztof-j-filipiak-pana-wypowiedzi-narazaja-miliony-polskich-chorych-na-ryzyko-zgonu.html), który ma Was przekonać o szkodliwości mojej działalności informacyjnej i publicystycznej, a mi przekazać jasny komunikat o niezależności i niezłomności mediów. Czy znajdziecie w artykule dowody na szkodliwość tej mojej działalności? Absolutnie nie. To słowa pani redaktor i pana profesora powtórzone drugi raz opinii publicznej. Po co? Być może po to, by same w sobie stanowiły prawdę w myśl zasady, że 1000 razy powtórzone kłamstwo staje się prawdą? Sam nie wiem. Co ważne przed publikacją artykułu otrzymałem odpowiedź od pana profesora, którą powinniście poznać przede wszystkim dlatego, że moja prośba została przedstawiona przez panią redaktor jako żądanie. To jej treść:

Warszawa, 13.10.2020

Sz.P.

Jerzy Zięba
Szanowny Panie,

(przepraszam, że tę formułę zwracania się do Pana - nie wiem jakie stopnie i tytuły naukowe Pan posiada)

Nie wycofuję się ze swojej wypowiedzi. To Pańskie wypowiedzi o statynach i zaburzeniach lipidowych wymagają przeprosin milionów polskich pacjentów wprowadzanych w dezinformację. To Pańskie wypowiedzi podważają sens leczenia, narażają chorych na ryzyko zgonu, zawału serca i udaru mózgu.

To ja w takim razie wzywam Pana do usunięcia z materiałów internetowych i przeproszenia pacjentów, lekarzy, naukowców za słowa z Pańskich wywiadów, takie jak: „Zawsze mówię, że pies i cholesterol są najlepszymi przyjacielem człowieka i nie wolno swojego przyjaciela niszczyć. Cholesterol pełni niezwykle ważną rolę, a współcześnie postrzega się go jak wroga. Po co go obniżać? Mówiło się, że powoduje choroby serca, chorobę wieńcową. Teraz już wiadomo, że miażdżyca nie jest spowodowana cholesterolem. „ - 

Już kilkakrotnie naruszył Pana moje dobra osobiste, komentując m.in. mój wywiad dla Radia TOK FM z października 2019 roku dotyczący cholesterolu i statyn. „Screenshoty" Pana wpisów na mój temat zabezpieczone są na wypadek postępowania procesowego.

Zabezpieczam naszą korespondencję na potrzebę ewentualnych dalszych kroków prawnych, informuję o naszej wymianie listów również moją Okręgową Izbę Lekarską w Warszawie, jak też Mój Wzorzec postępowania z Panem i Pana szkodliwą działalnością dla zdrowia publicznego Polaków - dra Dawida Ciemięgę

prof. dr hab. med. Krzysztof J. Filipiak, FESC
specjalista kardiolog
specjalista chorób wewnętrznych
specjalista hipertensjolog
specjalista farmakolog kliniczny

prof. dr hab. n. med. Krzysztof J. Filipiak, FESC
Przewodniczący Rady Dyscypliny Nauk Medycznych
Warszawski Uniwersytet Medyczny (WUM)
e-mail: [email protected]
tel. sekretariat: +48 22 572 02 22
fax sekretariat: +48 22 572 02 66
Rektorat WUM, 02-091 Warszawa
Biuro Uczelnianej Rady ds. Nauki
ul. Żwirki i Wigury 61, pokój 207

Szczucie to nie dialog

Nie mam żadnego problemu z tym, że wśród moich czytelników i słuchaczy są zwolennicy i przeciwnicy. Cały czas podkreślam, że najchętniej chcę właśnie rozmawiać z tymi, którzy się ze mną nie zgadzają. Przekonanych nie musze przekonywać ☺. Nie mam także problemu z konstruktywną krytyką wyrażaną przez słuchaczy i widzów oraz przez lekarzy. Nie godzę się jednak z formą i sposobem dyskusji jakie zaprezentował pan profesor wsparty przychylną mu panią redaktor. Taka forma polemiki nie jest godna profesora i nie ma nic wspólnego z dialogiem dla dobra pacjentów. To forma szczucia przeciwko mnie, z którą się kategorycznie nie zgadzam.

Jerzy Zieba