Szczepionkowe dylematy

Kiedy mamy do czynienia z ewidentnym naruszeniem standardów etyczno-moralnych dotyczących np. właśnie szczepionek produkowanych na tkankach ludzkich, nie widać publicznego chłostania, nakazów czy zakazów, ani najmniejszego nawet języczka ognia piekielnego w stosunku do osób, które biorą udział w tym procederze.

Tak, należy w tym przypadku jak najbardziej użyć tego słowa. Zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego jego definicja brzmi: Proceder jest to działanie uznawane za niezgodne z zasadami moralnymi lub prawem.

Ciągle słyszy się, że fakt namnażania wirusów na tkankach dzieci poddanych wcześniej aborcji jest nieetyczny i niemoralny. Oczekiwałbym bardzo konkretnego stanowiska w tej sprawie szczególnie od tych, którzy dla wielu stanowią czasami niemalże wyrocznię tego co jest etyczne, a co nie jest, co jest moralne lub moralne nie jest. Dlaczego w tym przypadku ci wszyscy nabierają wody w usta? A jeśli są nawet tacy, którzy mają odwagę o tym mówić, wtedy z pewnością takich wypowiedzi nie słyszymy w mediach głównego nurtu. Ooops... bardzo przepraszam… słyszymy. Jeśli już, to w mediach głównego nurtu słyszymy ciągłe nawoływanie do debaty. To słowo stało się często stosowaną wymówką, oby tylko nie podjąć konkretnych decyzji i działań, oby tylko się komuś nie narazić. A ja się pytam: po co nam dalsze debaty? Nie słyszę jakoś, żeby pedofilia czy gwałt wymagały debaty, chociaż dotyczą znacznie mniejszego procenta populacji polskiej.

Długo zastanawiałem się, jak poruszyć tych wszystkich moralistów i etyków, którzy w sprawie szczepionek schowali się do mysiej dziury? Jak tego dokonać, żeby wręcz zawyli publicznie! Żeby nimi potrząsnąć tak do ostatniej kropli ich zastraszonego intelektu i… wpadłem na taki pomysł:

A może by tak wstrzyknąć do krwiobiegu zdrowego dziecka jakiś fragment DNA innego dziecka? Drastyczne? To mało powiedziane. Ale czy wystarczająco drastyczne? Nie wiem. Wiadomo, że DNA innego dziecka jest efektem połączenia genów ojca i matki tego dziecka. W takim przypadku, rzucono by mi się do gardła, przegryzając mi obie tętnice szyjne, bo… natychmiast powstałoby pytanie: ile, w takim przypadku, biologicznych matek i biologicznych ojców miałoby zaszczepione taką miksturą dziecko? Dziecko takie, z wbudowanym DNA obcych mu biologicznie osób, byłoby mutantem! Gdybym takie „coś” wstrzyknął dziecku, wtedy natychmiast byłbym aresztowany, a tego nie chciałbym mimo wszystko.

Ogłoszono by mnie nie tylko jakimś tam zaledwie znachorem, ale Frankensteinem, wampirem, szarlatanem, mordercą, itd. … Bez wątpienia jakiś historyk, moralista i w dodatku jakiś etyk, stwierdziliby, że to czego ja dokonałem na dziecku nie dokonał w niemieckich obozach zagłady nawet dr Mengele! Nie byłoby już nade mną żadnej debaty dotyczącej etyki i moralności a propos czynu, który popełniłem, a wymiar sprawiedliwości rozprawiłby się ze mną w trybie przyspieszonym.

Wpadłem jednak na pomysł, jak to obejść. Niech taką, z piekła rodem miksturę, poda lekarz albo pielęgniarka i problem mam „z głowy”! Im będzie wolno to podać, bo w szczególności, jeśli chodzi o szczepionki, to ta grupa zawodowa wydaje się być poza prawem. Skoro szczepionki przeznaczone do utylizacji mogą oni utylizować w polskich dzieciach, to i ten „numer” z miksturą zawierającą obce DNA też im przejdzie. A wtedy...? Hejże! Hola! Zaczniemy produkować z polskich dzieci mutanty!

Bardzo jestem ciekawy, jak w takim przypadku zachowaliby się specjaliści od etyki i moralności? Jak zachowałyby się wszystkie instytucje rządowe zajmujące się bezpieczeństwem szczepień? Jak zachowaliby się lekarze? Jak zachowałaby się prokuratura? Co by zrobili?

Proszę już się nie zmagać z myślami. Odpowiedź jest bardzo prosta: NIC! Skąd to wiem? Z nauki i z życia…

Z nauki, bo amerykańscy naukowcy pokazali, że fragmenty obcego DNA już w ciągu 30 minut po dodaniu ich do ŻYWYCH KOMÓREK LUDZKICH zaczynają wbudowywać się w DNA tych komórek. (szczegóły: filmik, cz. 13 https://tinyurl.com/y85gc2cw)

Konsekwencją tego jest to, co opisałem powyżej. To znaczy to, czego nie dokonał nawet dr Mengele. A przecież, każdego dnia w Polsce, takie fragmenty obcego DNA są wprowadzane do krwiobiegu tysięcy polskich dzieci nawet teraz, kiedy czytacie te słowa. Zdumienie? Jak to się dzieje? 

Dzieje się to przy podaniu dziecku szczepionki, która była wyprodukowana na tkankach dzieci wcześniej poddanych aborcji, od szczepionki przeciw odrze, śwince i różyczce zaczynając.

Jak TO się ma do faktu „zaledwie” namnażania wirusów na komórkach dzieci, które poddano aborcji? Czy etycy i moraliści nie powinni teraz grupowo, publicznie, w mediach głównego nurtu zawyć z przerażenia? Czy tylko ja mam publicznie z tego powodu wyć? Czy rodzice dzieci o tym PROCEDERZE wiedzą? Czy nie obawiamy się tego, że za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat duża część polskiego społeczeństwa to będą niewiadomego pochodzenia mutanty?

Mógłbym teraz zapytać: gdzie są polscy politycy, gdzie są urzędnicy państwowi, gdzie są przedstawiciele różnych religii, gdzie są ci wszyscy, którzy pouczają nas co jest moralne, a co nie, co jest etyczne, a co nie? Czy nadal, tak jak do tej pory, będą sobie spać spokojnie? Ja nie mogę.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie: Harmonia. Twoje Zdrowie, Twoja Odpowiedzialność w wydaniu lipiec/sierpień 2018. 


Tu znajdziesz więcej informacji.

Jerzy Zieba