Jerzy Zięba

View Original

Halina i Jerzy M

Witam serdecznie.

Na wstępie pragnę podziękować Panu, że podjął się Pan misji krzewienia Prawdy. Dzięki informacjom które Pan udostępnia, ja i moja żona wracamy do zdrowia. Postaram się streścić.

Od ośmiu lat, pół roku po przyjeździe do Irlandii, zaczął się problem z polipami nosa. Brak smaku i powonienia.Podejrzewam bezwartościową żywność z Lidla, warzywa, owoce.

Co pół roku konieczne było usuwanie polipów, bo wręcz dusiłem się, nie mogąc oddychać. Poddałem się dziewięciu zabiegom wyrywania polipów metalową pętlą i czterem operacjom pod narkozą.

Konsultowałem się z wieloma laryngologami, chcąc znaleźć przyczynę mojego stanu. Niestety żaden z nich nie był w stanie udzielić mi satysfakcjonującej odpowiedzi. Były tylko dywagacje, że może to być alergia, może coś innego.

Zjadłem tony sterydów (Metypred i inne), zniszczyłem tym wątrobę, do nosa wlałem hetolitry sterydów wziewnych, a poprawy nie było.

Zauważyłem ogromną poprawę po dłuższych niż pięć dni głodówkach wodnych. Powracał węch i smak, lecz gdy tylko powracałem do spożywania pokarmów, ponownie następowała blokada nosa i utrata czucia.

Pomagało też oczyszczanie wątroby. Następnego dnia po oczyszczaniu, powracał węch i smak, wyostrzał się wzrok. Niestety trwało to tylko dzień, najwyżej dwa.

Powtarzałem głodówki kilka razy do roku, aby choć na tydzień radować się zapachami i smakami otaczającego mnie świata.

Trwało to osiem lat.

Ponad rok temu, na początku 2015 roku, w czasie kolejnej wizyty (na które byłem wzywany co 6 miesięcy) stanowczo zakomunikowałem, że sterydów brać więcej nie będę, bo czuję, że moja wątroba ma dość. Oburzony lekarz powiedział, że sterydy mam brać do KOŃCA ŻYCIA!!! Bo jak nie to się rozstaniemy.

Kategorycznie odmówiłem i po raz kolejny zapytałem o przyczyny powstawania polipów. Znowu mętna gadka o niczym konkretnym. Zapisał mi krople do nosa, oczywiście sterydowe i się pożegnaliśmy. Nie otrzymałem wezwania po pół roku, ani po roku, więc chyba na prawdę się rozstaliśmy i dobrze.

Po wizycie zintensyfikowałem penetrację internetu. Trafiłem na Pańskie wykłady i seminaria. Szybko zakupiłem książkę Ukryte Terapie. Zaczęły się pojawiać linki, prowadzące do innych linków, blogi, fora... Przeszukałem tysiące stron, chłonąłem masę informacji. W necie, jak to w necie informacje są różne, bardziej, lub mniej wartościowe, ale można wyłowić z tego bezmiaru coś dla siebie, chociażby taką perełkę jak Jerzy Zięba :)

Będąc w Polsce zrobiłem badanie krwi w prywatnym laboratorium. Ogólne wyniki wyszły bardzo dobre, natomiast poziom eozynofitów, bardzo wysoki. No zaiste wskazuje na alergię. Za dwa dni dałem próbkę krwi na testy alergiczne. Najobszerniejsze z dostępnych testów, wziewno-pokarmowe. Na 37 bodajże różnych alergenów wszystkie wyniki wyszły negatywne.

Poszedłem więc tropem Pańskiego seminarium z Chicago w styczniu 2015. Mowa tam o zbyt wysokim pH żoładka i jakie tego mogą być konsekwencje. Wtedy mnie olśniło, dlaczego podczas głodówki cofały się polipy, a po powrocie do "normalnego" odżywiania następował regres. Białka nie są cięte na mniejsze struktury, w takiej formie są rozpoznawane przez układ immunologiczny jako obce formy, które trzeba zwalczyć, no i choroba autoimmunologiczna gotowa. Organizm zwalczał, to co mu tak w trosce o niego sukcesywnie dostarczałem w formie pożywienia.

Zrobiłem test sody dwukrotnie. Nie odbiło mi się wcale, ani po 5 minutach, ani po godzinie. Zacząłem stosować ocet jabłkowy, lecz nie przyniosło to spektakularnej poprawy. Po occie natomiast odbijało mi się, aż echo grzmiało w kuchni i samopoczucie podłe. Zakupiłem Betainę HCL i wraz z żoną zaczęliśmy jej stosowanie do posiłków po kilka kapsułek.

Nie minęło dwa tygodnie, a zaczął mi powracać smak i zapach. Odetkany nos, brak zielonej wydzieliny rano z nosa. Podzieliłem się swoją radością z małżonką, a ona na to, że jej przeszła zgaga, która męczyła ją od 14-go roku życia, czyli ponad 45 lat!!!!!!

Oczywiście brała wcześniej garściami środki zobojętniające pH i nie czuła już tej "chlapiącej wciąż z żołądka wody".

Po trzech miesiącach zażywania Betainy, powtórzyłem badania krwi. Poziom eozynofitów spadł z 19.6 do 6,0, czyli zbliżył się do górnej granicy normy. Byłem przeszczęśliwy. Nadal delektuję się bogactwem zapachów i smaków.

Oprócz Betainy, suplementujemy się witaminami: C, B w różnych wariantach, Beta karoten, K2MK7 D3, E, Koenzym Q10, Lugola, no i oczywiście woda z solą nieoczyszczoną, najczęściej himalajską.

Gdy zdałem sobie sprawę 9po Pańskich wykładach) jak mało, a właściwie w ogóle wody nie piję, gdyż naiwnie myślałem, że szklanka kawy i herbaty dziennie wystarcza, narzuciłem reżim. Rano po przebudzeniu wypijam dwie szklany wody z solą, w ciągu dnia kilka i po powrocie z pracy 2-3 szklanki, a właściwie spore kubany wody.

Oboje z małżonką czujemy się świetnie, czego wszystkim życzę z całego serca.

To byłoby z grubsza na tyle, choć ciśnie się o wiele więcej pod palce. Miało być zwięźle, a wyszedł elaborat.

POMOGŁO!!!!!!!!

Serdeczne Dzięki Panie Jerzy.

Wdzięczny też jestem osobom, które dzielą się na forach swoimi doświadczeniami.